czwartek, 25 września 2008

Sezon grzewczy czy chłodniczy?


To drugie określenie może lepiej pasować do warunków, które panują w naszych blokach już od dwóch tygodni. W związku z ochłodzeniem od 19 września kaloryfery przy Ślicznej miały stać się ciepłe. Nic to, że i tak kilka dni wcześniej temperatura w mieszkaniach spadła do 15 stopni. Mieliśmy czekać do piątku. I czekaliśmy na niego wręcz z utęsknieniem. W piątek dowiedzieliśmy się że... "instalacja nie trzyma ciśnienia, w związku z tym zawory pozostaną zakręcone". I tak marznąc, śpiąc w kilku warstwach ubrań i pod kocami, ogrzewając rano na chwilę mieszkania piekarnikiem, czekaliśmy na poprawę sytuacji. Bo przecież musi być lepiej :) I było! W sobotę woda w sieci zdawczej naszych kaloryferów osiągnęła wreszcie zawrotną temperaturę (uwaga) 40 stopni. Czyli 4 stopnie więcej, niż temperatura naszego ciała. Ale co tam. Wreszcie można było spać bez swetrów i grubych skarpet, ale dodatkowy koc jeszcze okazywał się potrzebny, szczególnie nad ranem. Niestety, ta sielanka skończyła się brutalnie we środę 24 września po godzinie 22:00, kiedy to kaloryfery zaczęły ponownie chłodnieć. Następnego dnia rano woda w nich miała już tylko 20 stopni. Zmarznięty i zły, poszedłem do łazienki z nadzieją, że chociaż zagrzeję ręce w ciepłej wodzie z kranu. Wtedy z przerażeniem stwierdziłem, że... ta też jest lodowato zimna! W spółdzielni poinformowano mnie, że jest awaria sieci MPEC, którą ta firma podobno "już usuwa". Nie uwierzę, dopóki nie zobaczę.

PS. Awarię usunięto w niedzielę 28 września wieczorem.