piątek, 23 maja 2008

Kotek

...a konkretniej Leopard. Plus Instal. Na ten temat możnaby pewnie napisać już książkę. Sam nie mam nawet połowy wiedzy potrzebnej do tego, żeby się autorytatywnie na ten temat wypowiedzieć. Tak więc ograniczę się do pobieżnego streszczenia i zacytowania / podania linków do paru zewnętrznych źródeł informacji.

Sprawa ta narobiła wiele szkód przede wszystkim Leopardowi, niedoszłemu właścicielowi całości inwestycji, jak również jego klientom, ale także Instalowi, oraz i potencjalnym kupcom mieszkań, którzy mieli z tego powodu kłopoty np. z załatwieniem kredytu. Mieli - gdyż sprawa ostatecznie została już rozwiązana, ale o tym dalej.

W telegraficznym skrócie chodzi o to, że Instal Kraków S.A., jako główny deweloper nowego osiedla, od początku nie planował sprzedaży pojedynczych mieszkań. Ta firma z długoletnią tradycją w budownictwie, energetyce i ciepłownictwie (budynki AE, AGH, AR, instalacje w klasztorze oo. Paulinów na Jasnej Górze, itp.) nigdy wcześniej nie zajmowała się kontaktem z detalicznym klientem. Tak więc, decyzją Zarządu firmy, postanowiono sprzedać całość inwestycji innej firmie, która zajęłaby się dopiero sprzedażą mieszkań. Tą firmą okazał się być wspomniany krakowski Loeopard S.A. List intencyjny podpisano 6 lutego 2007 r., po czym 2 marca tego roku zawarto przedwstępną umowę sprzedaży całości osiedla. Wszystko wydawało się układać dobrze, Leopard S.A. zaczął nawet podpisywać umowy przedwstępne z pierwszymi chętnymi na zakup mieszkań (ich wypowiedzi można znaleźć na forum). Jednak pół roku później, 28 sierpnia, Leopard - głównie z powodu braku środków na zakup - oficjalnie odstąpił od umowy z Instalem, swoją decyzję argumentując niedogadaniem się w sprawie "warunków umożliwiających Leopardowi zaciągnięcie kredytu bankowego" (parafraza, nie cytat) na sfinansowanie tej transakcji. Zerwana umowa nakładała jednak na Leoparda karę umowną w wysokości 20 mln zł. Do uregulowania (na korzyść Leoparda) teoretycznie pozostawało 6 mln zł z 26 mln, które Leopard zainwestował w osiedle. Sprawa trafiła nawet do sądu, który jednak ją oddalił uznając, że wszystkie roszczenia zostały już zaspokojone. Generalnie, Leopard - jak to ktoś gdzieś ładnie ujął w sieci - porządnie "strzelił sobie w kolano" przy okazji tej inwestycji.

4 października 2007 r. zawarto porozumienie trójstronne (razem z Leopardem i wykonawcą - Chemobudową Kraków) w sprawie przeniesienia z powrotem wszystkich praw i obowiązków na Instal. Podobnie część osób, które zawarły wcześniej przedwstępne umowy z Leopardem, zdecydowało się (zamiast je zrywać) dokonać cesji na Instal. W listopadzie Instal zaczął sprzedawać mieszkania sam.

Wreszcie 10 czerwca 2008 r. ostatecznie sprawa została zamknięta - Instal i Leopard podpisały ugodę. Była już o niej mowa od pewnego czasu, jednak dopiero teraz ostatecznie wszyscy zainteresowani odetchnęli z ulgą.

O ile początkowo większość zainteresowanych (i banków) niechętnie podchodziła do inwestycji, teraz - po uregulowaniu sprawy - sytuacja się poprawiła. Na chwilę obecną, zakup mieszkania na Ślicznej kredytuje już co najmniej 5 banków (o tych wiem), a klientów Instalowi przybywa. A Instal - początkowo mocno niedoświadczony w arkanach sprzedaży detalicznej - to dla niego wciąż nowość - stara się nadrobić straty. I jak można się spodziewać, wychodzi mu to raz lepiej a raz gorzej... Ale to temat na osobnego posta :)

czwartek, 22 maja 2008

Pierwszy raz

Jest połowa grudnia 2007 r. Zawsze musi być ten pierwszy raz ;) A w tym wypadku, jest on chyba nawet ważniejszy niż kolejne. Ten akurat był... całkiem, całkiem :D I pewnie dlatego nie wybiliśmy sobie Ślicznej z głowy od początku. A nawet wręcz odwrotnie.

Co do lokalizacji, stanowiła i nadal stanowi ona dla nas jeden z najważniejszych czynników w równaniu końcowego zadowolenia z mieszkania. Szczerze powiedziawszy, oboje nie należymy do osób, które dla 200-metrowego komfortowego apartamentu pod Myślenicami mogłyby przełknąć dojeżdżanie codziennie parędziesiąt kilometrów tam i z powrotem do pracy. To nie dla nas. My chcemy w centrum, nas ciągnie do miasta (chociaż ja w sumie Krakus, a mówią, że miastowych ciągnie na wieś... ale raczej tylko na wakacje). Śliczna jest 3 przystanki tramwajem od Mogilskiego, do miasta można nawet wybrać się na spacer piechotą, nie wspominając o rowerze. Poza tym nie ukrywam, że dzisiejsza dzielnica 3 (oficjalnie nazwana Prądnik Czerwony) to oprócz Wieczystej także Olsza II, czyli moje rodzinne strony. Tak więc, w tej kategorii - duży plus.

Chaos

Na początku był oczywiście chaos ;) ale - co gorsze - i potem nie udało się go całkowicie pozbyć... Gdyby nie przypadek, życie wyglądałoby zupełniej inaczej (o ile w ogóle jakkolwiek by wyglądało). No i pewnie byłoby też strasznie nudne. No ale wracajmy do tematu :)

Na reklamę nowego osiedla przy Ślicznej trafiliśmy właśnie przypadkiem, bodajże w jakiejś codziennej lokalnej gazecie. Razem z żoną wiedzieliśmy wtedy, że z wynajmowanego aktualnie 1-pokojowego mieszkania będziemy się musieli wkrótce wyprowadzić, ponieważ właściciel sam chciał do niego wrócić. I chociaż dobry moment na zakup mieszkania (i to w zasadzie bez znaczenia czy na kredyt czy nie) w zasadzie już minął (ale zawsze może być gorzej) - doszliśmy do wniosku, że - powoli, bez pośpiechu - przyjrzymy się Ślicznej. Swoją drogą, ciekawe, czy deweloper robił badania marketingowe, jaki wpływ na sprzedaż ma nazwa ulicy i osiedla :) A może lobbying za taką a nie inną nazwą przecznicy Meissnera zaczął się już dawno temu? O ile dobrze pamiętam, początki Instalu sięgają jakoś lat 50-tych, czyli pewnie sporo więcej, niż ma ta ulica ;)

Uodporniwszy się jednak na tą podstępną "walkę klasową" (sprzedawca-klient), w grudniu 2007 r. poszliśmy obejrzeć osiedle i klika mieszkań po raz pierwszy.